sobota, 24 listopada 2012

Jerozolima odbiera zmysły


W Ziemi Świętej spotkasz przepasanego zwierzęcą skórą Jana Chrzciciela, Matkę Boską w prześcieradle z pięciogwiazdkowego hotelu i Samsona przesuwającego Ścianę Płaczu. Miasto, w którym religia pulsuje jak nigdzie indziej, potrafi odbierać zmysły. 



Jerozolima to nie tylko stolica Izraela (według miejscowego prawa), ale i najważniejszy ośrodek Ziemi Świętej. To miejsce kultu dla chrześcijan, wyznawców judaizmu, islamu i kilku mniejszych religii. To właśnie w Jerozolimie znajdowała się Arka Przymierza z kamiennymi tablicami z Dziesięciorgiem Przykazań, Jezus Chrystus głosił ewangelię
Dziś Jerozolima przyciąga pielgrzymów z całego świata, którzy modlą się pod Ścianą Płaczu, w meczecie Al-Aksa czy pod Bazyliką Grobu Świętego. Tutaj pochodzenie, wiara i przekonania nie mają znaczenia. To miasto pokoju i cudów.  I nagle…


Samson przesuwa Ścianę Płaczu

 

Zdenerwowana kobieta kręci się przy Grobie Pańskim. W pewnej chwili wściekle rzuca się na kilku turystów, gryzie i kopie. „Jestem prorokinią Drzewa Oliwnego i ogłaszam zejście na ziemię Chrystusa” tłumaczy lekarzom. Ubrana jest tylko w hotelowe prześcieradło

Innym razem policja w Jerozolimie zatrzymuje turystę z Europy, ubranego tylko w skórzaną opaskę. Nie ma przy sobie pieniędzy, ani dowodu osobistego. Wyrzucił do śmieci. Chodzi po ulicach i nawraca ludzi. Jest pewien, że jest Janem Chrzcicielem.

Zupełnie nagi turysta z Niemiec znaleziony na pustyni Judzkiej też czuje się Janem Chrzcicielem i namawia spotkanych podróżników, by przyjęli chrzest.

Z kolei pewien atletyczny Amerykanin ogłasza, że jest Samsonem, postacią ze Starego Testamentu . Postanawia przenieść jeden z wielkich kamieni pod Ścianę Płaczu. Inny Samson, tym razem obywatel Izraela, próbuje gołymi rękami przesunąć słynną ścianę.

Turyści mogli też spotkać na ulicach Jerozolimy Marię Magdalenę, Mojżesza , króla Dawida. Co łączy tych ludzi? Wszystkie przypadki zostały zanotowane przez izraelskich psychiatrów.


Tydzień w szaleństwie czystości 

 

 












Wszyscy są turystami-pielgrzymami. Przyjechali do Izraela z walizkami, często wykupili wycieczki w biurach podróży. Mają pieniądze, są dobrze sytuowani. Ale Jerozolima odbiera im zmysły. To przypadki tzw. syndromu jerozolimskiego, zaburzenia urojeniowego, który dotyka niektórych pielgrzymów. 

Doktor Yair Bar-El, żydowski psychiatra jako pierwszy – w 1982 roku - określił nazwę tej jednostki chorobowej. Były dyrektor szpitala psychiatrycznego w Jerozolimie nazywany jest przez amerykańskich dziennikarzy izraelskim Sigmundem Freudem. Niepozorny, z okularami umieszczonymi na czubku nosa i cygarem w ustach.

To on podzielił przypadki syndromu jerozolimskiego na trzy kategorie. - Pierwsza to osoby z zaburzeniami psychicznymi, które chcą zmienić świat. Druga to pielgrzymi, którzy oddali swoje życie religii. I w końcu trzecia, to normalni turyści, na których działa niesamowita atmosfera Jerozolimy – wyjaśnia Bar-El w jednym z wywiadów. I odpala cygaro.




Scenariusz zwykle jest podobny. Osoby z syndromem jerozolimskim czują wewnętrzny niepokój, po których przychodzi wielka potrzeba oczyszczenia. I wówczas przechodzą do rytuałów: nerwowego golenia włosów, obcinania paznokci, kolejnych kąpieli, aż w końcu przywdziewają białe szaty i śpiewają pieśni religijne.

Ostatnim stadium choroby jest utożsamianie się z postaciami biblijnymi. Jednym wydaje się, że są Mesjaszami, kobiety często odgrywają rolę Matki Boskiej lub Marii Magdaleny, wyczekując narodzin dzieciątka tuż przy Grobie Pańskim. Wszystko trwa pięć do siedmiu dni. Po wyjeździe z Jerozolimy choroba ustępuje.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz