Kochani!
Dla Was od mnie: spokojnych i pogodnych Świąt. A na Nowy Rok - zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Niech Wam się darzy. To taki wspaniały moment w roku, by wybaczyć i się pogodzić nie tylko z bliźnimi, ale i z samym sobą.
Dla Was od mnie: spokojnych i pogodnych Świąt. A na Nowy Rok - zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Niech Wam się darzy. To taki wspaniały moment w roku, by wybaczyć i się pogodzić nie tylko z bliźnimi, ale i z samym sobą.
Bo jakże żyć czy nawet współżyć z takim
fjuttem, jakim ja jestem sam, prawda? (śpieszę donieść, iż „FIUTT to jest skrót
moich zainteresowań: Film I Ewentualnie Telewizja Tylko”) jeśli zobaczę, że
jeszcze ktoś taki jest obok mnie i to nie jestem ja, taki ma do tyłu bardziej
niż do przodu… Dlatego Anieli śpiewają, a raczej pieją i takie są mało wesołe.
I tu warto przypomnieć: Starsi Panowie śpiewali:
"Rodzina. Rodzina. Rodzina, ach rodzina! Rodzina nie cieszy, nie cieszy
gdy jest, lecz kiedy jej ni ma samotny jak pies. Titiridi rym", a może
srym, nie jestem pewien. Jednak trzymajcie się w kupce! Najlepiej w świeżej, bo
cieplej, a potem… to już dom rodzinny... Są jednak tacy, co im w tej Rodzinie,
zwłaszcza pod koniec grudnia, jest źle i smutno. Mają dość. Chodzą im pod
sklepieniem mroczne myśli. A jak takiemu spojrzysz w oczy, to albo ciemność
widzisz, jak i tenże właściciel oczu („Ciemność widzę! Ciemność widzę!”- znany
cytat – przyp. aut), albo tył jego czaszki. Znaczy tego właściciela. Bo jego
marzenie o wolności to ułuda. Gdyż zawsze tkwimy wśród jakichś ogrodzeń,
parkanów, paragrafów, kodeksów, zakazów, nakazów i ograniczeń wszelkich ruchów
- tych śmiesznych też, bo albo to zdrada, albo molestowanie, albo niemoc, albo
gwałt na osobie chorej (ból głowy to też chyba choroba, nie?), albo na sobie,
co niektórzy też nazywają chorobą, żeby odsunąć od siebie takie podejrzenia, bo
każdy wie, że jak się nosi sukienkę to jest łatwiej. A jak już wydaje ci się
(przez małe ci, bo to może mi), że możesz wszystko, to nagle widzisz, że żeby
wskoczyć na tę półki obydwiema nogami i pobrzękotać to, po pierwsze prima, nie
dasz rady wskoczyć, bo cię już łupie w krzyżu, a, po drugie prima, to i
pobrzękotać się tak nie da, gdyż grozi ci zwykłe wypadnięcie sztucznej szczęki.
Jeszcze zęby na tej półce to rozumiem – głód. Ale na podłodze? Toż to już
szkorbgłód, czy jak to tam się na okręcie życia może nazywać! Jakby na to nie
patrzeć to, po trzecie prima, zawsze, przepraszam, oba pośladki z otworem
będącym zakończeniem przewodu pokarmowego obwiedzionym mięśniem okrężnym zwanym
zwieraczem (polecono mi słowo dupa zmienić, bo jest ordynarne, co czynię) z
tyłu ona jest. Rzecz jasna nie chodzi tu o negowanie (manie w tej części ciała
, za co przeprosiłem w poprzednim zdaniu – przyp.aut) rodziny jako takiej, lecz
ukazanie jej jako jakiej ona jest w rozumieniu jej bycia w naszym bycie (nie
mylić z odbytem, czyli z odbytą już i zresocjalizowaną karą – przyp.aut). I to
jest to kluczowe zagadnienie w tym temacie, co go teraz będziemy tu wałkować,
bo na Święta to się różne rzeczy wałkuje. Na ogół na plaskato.
Popatrz, Przyjacielu, jaka ta przyroda jest mądra. Użyłem w odniesieniu do
rodzimy słowa "kluczowe" (od klucza ono się wywodzi - przyp. aut). I
właśnie, dla przykładu, takie ptaszęta latają po świecie kluczami. Bo szukają
one, jak ten klucznik dziurki (no może z tą dziurką to nie jest przykład
najlepszy – przyp. aut). A czegóż to one, te ptaszęta, tak-ku szukają
zawzięcie? - zapyta ciekawy jeden z drugim taki muzyk (było ich wielu...
nazwisko Jankiel). One, ja tu dążę dopowiedzieć, ptaszęta jedne, szukają
wytrwale odpowiedzi, cośmy jej nie dostali postawiwszy występowo to pytanie.
Powtarzam je, jakby kto zapomniał, bo mu Niemiec, niejaki Smalec Hammer,
przeszkadza: jakiej? Było pytanie wysnute z kłębka myśli: otóż rodziny jako
takiej. No to właśnie jakiej? I tu nagle się okazuje, iż umysłem nie daleko
odbiegamy od takiej wędrownej gęsi lub innej sójki- wędrowniczki, co to tak
wędrowała, no tak wędrowała, że tylko tak wędrowała, suczka jedna. Co to? Nagle
się głupio pytamy? To nie wiemy po tylu latach życia z stadle, jak te ptaszki
zaobrączkowane, jakie to stadło jest? Takie my są ograniczone? A co, cichych
dni się nie zakosztowało? Nie zakosztowało się... Nie, to też złe pytanie, bo
jak można zakosztować czegoś, czego się właśnie nie dostało? - śniadania dla
przykładu. Ale niewiedza nie tłomaczy nieznajomości przepisów! I zawsze tak
jest, że narzuca je mniejszość, cośmy ją sobie w amoku wybrali. I nie
wyobrażajmy sobie, że skoro Pan stworzył to E, to jest to władza wirtualna,
czyli e-władza! Prawo musi obowiązywać i nie koniecznie musi ono być nasze.
Wystarcza, że jest dla nas. A my mamy je, w mordę, kochać i dokładnie
przestrzegać, bo inaczej... Uuuu! Albo wojna, albo potop (łez na ogół), albo
głód, albo samotność na co dzień i na co noc rozwodem zwana, czyli : WOLNOŚĆ!!
"I co to za radość! I co to za szczęście!... I co to za radość, i co to za
szczęście. I co to za radość?? I co to za szczęście?!?" Pytam ja się
takiego euforusty! Bo przecież wolność, to, jak powiedziałem na wstępie, tylko
ułuda, mara, mgła jeno ili dym jaki, co nam w oczy szczypie, łzy wyciska i
brzydkie wyrazy ciśnie nam na usta szparę zaciśniętą wzorem wcześniej poznanych
organów (nie naoliwionych, więc nie Oliwskich- przyp.aut), po kilka razy. Potem
trzeźwiejemy, bo nam się kasa skończyła i jako ten pies zbity wracamy w pościel
pieleszy, by się zwinąć w kłębek na naszym wyłącznie jedynym miejscu pod stołem
i lizać sobie... Nie, nie da rady!... O ranach mówię, duszy naszej i portfela,
słuchając lubego terkotania prawa z ponad tego naszego mini-okrągłego stołu, co
się nazywa stołem nieporozumienia. Można, oczywiście, zatkać sobie uszy, ale
istnieje niebezpieczeństwo stworzenia niechcący głuchej pustki. Może nie warto
ryzykować, niech nadaje jak radio.
A jeszcze takie stadło może wydać (wydając się na wstępie całkiem czymś innym,
niż potem) potomstwo w formie bachorów płci różnych, choć niekoniecznie. Tu
spieszę wyjaśnić, że zależy to od krawca, do jakiego chadzała mama – damski,
żeński, męski lub nijaki. Taki ba… no dobra, taki potomek… potomczynia…
to po zrobieniu to nie dość, że nie daje spać, to jeszcze
paskudzi w życie, znaczy z rzyci, i nie tylko, bo kosztuje, wymaga, zabiera
czas i, co najważniejsze, jest obiektem przetargów, szantaży, pożądań
najróżniej pojmowanych – na ogół finansowo. Choć są stowarzyszenia (nie tylko
świeckie), które gustują w młodym mięsku na różne, kulinarne też, sposoby.
Okropność. A niektóre warstwy (różne pokłady nadkładów naniesionych przez
dzieje losowe – przyp. aut) „śnią”, kurnia, twierdzić, że to, takie małe,
stanowi naszą przyszłość. No, jeśli tak ma wyglądać ta przyszłość, to ja, za
taką rozdartą przyszłość, dziękuję. Co, że nie prawda? A miałeś w ręku pampersa
lub pieluchę i to wąchałeś?! No!
I oby wyście nie dostali w prezencik bombek pod Chinkę od Ale Każdy lub innej
firmy podfastrygowanej do niejakiego Mikołaja Wanted typu Krak Ognisty czy TiTi
czyli Twoje Trzewia lub Granat (to frakcja ciemnoniebieska frakcji czarno
purpurowej czyli niebieskiej). (W tym zdaniu jak i w innych powyżej, nie ma
żadnych błędów! Przyp.aut). To życzenia były takie, bo pod choinkę się należy
życzyć sobie lub innym (nie mylić „życzyć” i złorzeczyć” – pisze się inaczej –
przyp. aut).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz